Góra rzeczy Domique, dwa niewielkie stosiki naszych ubrań. Cała masa pieluch, słoiczki z jedzeniem - sztuk 22 (Domi jest alergikiem, a więc przyprawy z obcej kuchni są bardzo ryzykowne), apteczka i kilka drobiazgów...
Mina nam zrzedła przy pierwszej próbie zapakowania tego wszystkiego do walizek. Poukładać, zapakować tak, żeby po wylądowaniu na miejsce uniknąć pomidorowej miazgi!
W końcu udało się!!! Zapakowane...
Ale nerwówka udziela się na każdym kroku- czy mamy paszporty... czy są ważne... (sprawdzam wszystko setny raz, żeby po chwili robić znów to samo).
Myślimy o tym jak Dominkowy organizm dostosuje się do zmiany czasu, zupełnie innych warunków klimatycznych.
Do wylotu zostało jeszcze tylko parę godzin, a więc tak koczujemy- my na walizkach, Domi z babcią buszują w parku :-)
Po powrocie- za trzy tygodnie- zrelacjonujemy Wam szczegóły dotyczące samej podróży i pobytu na miejscu.
Mamy nadzieję, że na miejscu uda nam się napisać słów kilka. Myślcie o nas cieplutko, ślijcie dobrą nowinę o Dominique Lullaby- co by nas tu po powrocie przynajmniej 200 było.
A na koniec kilka fotek maluchy z ubiegłorocznych wakacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz