czwartek, 8 sierpnia 2013

Tour po Azji


I jesteśmy w domku. Cali i zdrowi, a głowy i serca pełne wrażeń :-) Na szczęście wielka kosmetyczka Domi z lekami "na wszelki wypadek" wróciła nietknięta. Pomimo klimatyzacji, zupełnie innych warunków atmosferycznych, odmiennej flory bakteryjnej. Ostatnim tygodniowym przystankiem była stolica Tajlandii- Bangkok. Nasza Domi po raz kolejny zawładnęła serca mieszkańców. Były kolejne zdjęcia, uśmiechy i uściski dłoni.
A teraz kilka uwag na temat niedogodności podczas podróży z dzieckiem, czyli na co musimy być przygotowani.
Pierwszy tzw. zong pojawił się, gdy dolecieliśmy do Bangkoku - z Polski przez Berlin i Abu Dhabi. Na miejscu okazało się, że doleciały wszystkie bagaże oprócz wózka Domi. Już widziałam noszenie małej na Hipseat i powroty do hotelu na drzemki. Okazało się, że z powodów bezpieczeństwa na lotnisku transferowym w Abu Dhabi nie można mieć własnego wózka- są tam do dyspozycji pomarańczowe parasolki Maclaren.  Nasz domowy wózek krążył na taśmie razem z bagażami osób, których Abu Dhabi było miejscem docelowym. Tajowie dali nam zastępczy wózek- Maclaren Quest. Pojazd Domi dotarł do nas po kilku dniach, tak więc przygoda zakończyła się happy endem.

Czasami ciężko było znaleźć miejsce do zmiany pieluchy. Na początku szukaliśmy przewijaków, następnie wystarczały nam po prostu jakiekolwiek toalety. Domi współpracuje podczas tych wymian- stoi grzecznie i nie ucieka- tak jakby rozumiała chwilową niedogodność.

Klimatyzowane pomieszczenia - czasami różnica temperatur osiągała 20 stopni- mogły być dużym zagrożeniem. Zbawienny był lekki sweterek ( nasz ulubiony żółty Mayoral), muślinowa pielucha ( podczas drzemek w wózku) oraz apaszki (Tchibo).

Na ulicach Bangkoku nie widać ludzi niepełnosprawnych. Czyżby ich nie było? Niestety nie. Są, jednak ze względu znikomej liczby podjazdów, wind, odpowiednich chodników i przejść dla pieszych są wykluczeni z normalnego funkcjonowania. W takich sytuacjach zawsze myślę, że dla rodzica z dzieckiem w wózku jest to kłopot na jakieś 2 lata. Dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich staje się to prawdziwym dramatem.

Chciałabym jednak ten wpis zakończyć pozytywną nutką. Podróż z dzieckiem pozwala nam cieszyć się na każdym kroku małymi rzeczami. Ciekawą roślinką, ślimakiem (wielkie okazy były po deszczu w Hong Kongu). Maluch poznaje innych ludzi, uczy się funkcjonowania w odmiennych warunkach.

Wakacje wciąż trwają. Życzymy Wam wielu wypraw tych odległych i bliskich...




Sukienka- Mothercare
Opaska- H&M
Buty- Bartek

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że podróż się udała!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak i to bardzo. Teraz przestawiamy się na tryb mniej urlopowy i zaczynamy przygodę z odstawianiem pieluchy. Oj ciężko...

    OdpowiedzUsuń